Wziąć łyżkę modlitwy – nie żałować,
w każdym razie taką dużą,
aby nadała całemu dniowi
woń ducha nadprzyrodzonego.
Dać porządną garść cierpliwości
i zmieszać z utłuczoną masą dobroci
– nigdy jej nie za dożo.
Do smaku dodać soli mądrości
przechowywanej w naczyniu roztropności.
Wanilia dobrego humoru,
skórka pomarańczowa dobrego uśmiechu
– podnoszą smak.
Przydadzą się też rodzynki
opanowanych ruchów i spokoju,
za to wystrzegać się za wszelką cenę
gorzkich migdałów nerwów.
Przyprawę tę należy podsypać dozą miłości własnej,
zmiażdżonej w moździerzu pokory.
Ciasto wymieszać starannie ręką odpowiedzialności,
sumiennie rozwałkować,
chroniąc od lenistwa i egoizmu,
przełożyć konfiturami dobrych uczynków.
Włożyć w piec żarliwej miłości Boga i bliźniego.
Torcik wspaniały – miły w smaku i wzmacniający duchowo.
Radzę spróbować. Smacznego.
(powierzone redakcji TP xpk)